Pewnej niedzieli....podczas spaceru do lasu, znalazłam kawałek świeżo ściętego drzewa. Pierwsze spojrzenie i szybkie skojarzenie - arbuz! Stwierdziłam, że takie znalezisko nie może się zmarnować i zabrałam potencjalnego arbuza do domu....Od tamtej chwili minął rok - trochę długo się za to zabierałam hihi - ale wreszcie jest! świeżutki kawałek arbuza. Żaden ze mnie Picasso czy Kossak, więc nie jest idealnie....pestki trochę koślawe i chyba jest ich za mało, reszta też budzi kontrowersje ;) W sumie nie jest aż tak źle, żeby nie mogło być gorzej ;) Nie wiem gdzie postawie swojego arbuza, ale podoba mi się i u wszystkich którzy go widzą wywołuje uśmiech.